|
Ustawa o cmentarzach wzbudza niepokój lekarzy POZ. KONIECZNE SĄ ZMIANY!
- Nowa ustawa wymaga ode mnie rzeczy niemożliwych. Rozdwojenia - mówi Joanna Zabielska - Cieciuch, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego, wiceprezes Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców PZ.
Wszystko wskazuje na to, że nowe regulacje nie tylko nie pomogą, ale wręcz utrudnią lekarzom życie. Będą mieli nie tylko więcej obowiązków, ale też nie wiedzą jak mają swoją pracę zorganizować, żeby sprostać zapisom w ustawie.
O potrzebie nowych regulacji prawnych mówi się w Polsce od....kilkudziesięciu lat. Nowy dokument ma zastąpić ustawę o cmentarzach i pochówku zmarłych z...1959 roku. Wtedy były inne uwarunkowania, inna rzeczywistość prawna i organizacyjna. Zapisy sprzed ponad 60 lat to najprawdopodobniej najstarsza ustawa w Polsce. Nie mówiąc już o tym, że absolutnie nie przystająca do rzeczywistości 2021 roku. Ale nowe przepisy wzbudzają więcej wątpliwości.
Szacuje się, że w Polsce jest rocznie ok. 150 tys. zgonów tzw. domowych i tylko 20 tys. niespodziewanych, w miejscach publicznych. Koroner, którego powinien powołać starosta, będzie się zajmował tylko tymi 20 tys. zgonów. Reszta - lwia część - przypadnie - jako obowiązek! - lekarzom rodzinnym. Nowe przepisy regulują bardzo dokładnie jakie są obowiązki lekarza rodzinnego wobec pacjenta, który zmarł w domu, a był zarejestrowany w konkretnej poradni POZ.
- Ustawa wykorzystuje bliskie relacje między lekarzem POZ a pacjentami i ich rodzinami. Często jesteśmy sąsiadami, mijamy się na ulicy i w sklepie, więc jak zdarzy się taka tragedia jak zgon nie odmówię nikomu pomocy. I moi koledzy też - mówi Joanna Zabielska, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego. - Zgonu - jak wiadomo - nie da się przewidzieć. Więc sytuacja jest nagła i niespodziewana. Rodzina informuje o śmierci swojego bliskiego mnie - lekarza POZ i ja - bez względu na to, ilu mam zapisanych pacjentów, ilu czeka na poradę przez gabinetem i z jakimi problemami, np. z wynikami dotyczącymi choroby onkologicznej czy z gorączkującym dzieckiem - muszę wszystko zostawić i jechać stwierdzić zgon. A to może trwać nawet kilka godzin, bo może być w oddalonej o 30-40 km. miejscowości - mówi Joanna Zabielska, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego.
Jeśli dzieje się tak w dużych poradniach to jest szansa na to, że inny lekarz nieobecnego zastąpi. Ale w wielu miejscach w Polsce poradnie POZ są małe, zaledwie 1-2 osobowe i na zastępstwo nie ma tam co liczyć.
- W piątki jestem sama w poradni i jak coś takiego się stanie nie wiem co zrobić. Dlatego proszę ustawodawców o wskazówki jak mam zorganizować pracę, żeby nie narazić zdrowia i życia swoich pacjentów i nie narazić siebie na skargi pacjentów do NFZ, rzecznika praw pacjenta czy Ministerstwa Zdrowia za zaniedbania wobec świadczeniobiorców - mówi ekspert. - W ustawie nie przewidziano bowiem jak lekarz rodzinny ma pogodzić obowiązki wobec żywych i zmarłych pacjentów. Ustawa w takim kształcie uderza i w lekarzy rodzinnych i w samych pacjentów. Także finansowo, bo dokładnie wyceniona jest praca koronera.
Koronerowi z tytułu wykonywania umowy przysługuje wynagrodzenie w wysokości 738 zł za każde stwierdzenie zgonu i sporządzenie karty zgonu. Dodatkowo otrzyma on 49 zł za dobę za "gotowość" oraz 250 zł ryczałtu na zakup środków ochrony osobistej. Lekarz może też liczyć na zwrot kosztów dojazdu do osoby zmarłej. Natomiast dla lekarzy POZ - za wypełnienie ok. 150 tys. aktów zgonu - nie przewidziano żadnych źródeł finansowania. W ustawie mówi się o tym, że lekarzowi POZ należy się wynagrodzenie, ale... świadczeniodawca sam musi znaleźć na to środki.
|
|