|
Nilowa wioska
Sz4461
O wyborach do Zarządu Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce
Nilowa wioska
Co łączy zarząd Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce z afrykańską wioską nad Nilem? Czemu i komu, tak naprawdę, służy zasada "czystości krwi" w Kolegium? Czy lekarze nie wiedzą, że chów ksobny grozi defektami genetycznymi?
Podróżując doliną Nilu w południowym Egipcie natknąłem się na tubylcze plemię, w którym twarze biły przeraźliwym wyglądem wskutek defektów genetycznych. Trisomia w tej społeczności zdawała się być łaską bogów. Zaciekawiony otrzymałem od przewodnika informację, że tubylcy hołdują zasadzie chowu ksobnego. Zrozumiałem wtedy, że krzyżowanie się wewnątrz własnej populacji, odizolowanie od świata zewnętrznego – to nic innego jak schyłek normalnej egzystencji.
Podobne wrażenie odniosłem niedawno podczas wyborów do Zarządu Głównego Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce. Pełni nadziei, optymizmu i wiary w to, że liderom KRL-u chodzi o to, by wpuścić do krwiobiegu naszej organizacji trochę świeżej krwi – członkowie Porozumienia Zielonogórskiego zaproponowali na członków ZG nietuzinkowe osobistości. Niestety, doktryna "wioski Nilowej" wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Wybory okazały się najzwyklejszą w świecie farsą. Szczytem hipokryzji była postawa jednej z koleżanek, która głosząc potrzebę rewolucyjnych zmian w Kolegium, biegała po sali rozdając gotowca ze składem nowego, ale jakże starego – zarządu. Jak się potem okazało, za swoją ciężką pracę otrzymała fotel wiceprezesa. Z przerażeniem stwierdziłem, że skład nowej siły przywódczej organizacji był praktycznie identyczny, jak ten powołany cztery lata temu; tyle tylko, że zubożony o dwóch bardzo wartościowych działaczy. Jeden z nich wyjechał z kraju "za chlebem", drugi zrozumiał potrzebę zmian.
Zacząłem się zastanawiać, czym jest podyktowane tak silne parcie ludzi na władzę? Przecież osoby posiadające maturę, ba nawet wyższe wykształcenie, powinny zrozumieć, że priorytetem musi być stale potrzeba dynamicznych zmian. Także w Kolegium. To, czego nie wiedzą afrykańskie plemiona, powinno być zrozumiałe dla polskich lekarzy. Tyle tylko, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi zawsze o to samo...
Porozumienie Zielonogórskie na początku swojej działalności przyjęło antykorupcyjną uchwałę, tzw. "uchwałę czystych rąk". Stanowi ona wyraźnie, że liderzy Porozumienia nie mogą być w żadnym związku prawnym z jakąkolwiek inną organizacją, fundacją itp., obsługującą macierzystą strukturę Federacji. W przypadku Kolegium – taka uchwała oznaczałoby niemożność uczestnictwa w intratnym "Lancecie", w ZIZ-ie, w "Lekarzu Rodzinnym" itp.
To rozwiązanie najprawdopodobniej zniszczyłoby raz na zawsze "nilowe bytowanie", a przejrzystość i transparentność działań tchnęłaby nowego ducha w organizację, ratując, i tak już poważnie nadszarpniętą, jej reputację.
Jednak rodzi się nowe pytanie: CZY SENSOWNE JEST NISZCZENIE TEJ AFRYKAŃSKIEJ CYWILIZACJI, SKORO WSZYSCY CZUJĄ SIĘ W NIEJ DOBRZE? I czy nie zostawić jej jako reliktu minionych czasów, który stałby się atrakcją dla turystów oraz przestrogą dla innych organizacji?
A może już czas opuścić Nilową wioskę i stworzyć to, na co większość lekarzy rodzinnych oczekuje?
Prezes KLRRL
Robert Sapa
|
|