|
Siostry nie leczą!
Czasami mam wrażenie, że polski system opieki zdrowotnej zmierza w niewłaściwym kierunku. Niektóre zjawiska wynaturzają go i generują niepotrzebne koszty.
Jednym z nich jest usamodzielnianie się pielęgniarek środowiskowych rodzinnych.
Rok temu na konferencji zdrowotnej usłyszałem, jak jedna z przedstawicielek zacnego zawodu – pielęgniarstwo głosiła wielce rewolucyjne tezy, że to właśnie pielęgniarka powinna kierować procesem leczenia pacjenta, a w razie potrzeby wysyłać go na badania do lekarza.
Wtedy zrozumiałem, że pielęgniarkom na pewno nie chodzi o dobro pacjenta, ani usprawnianie systemu opieki zdrowotnej.
Żaden chory przy zdrowych zmysłach nie chce się leczyć u pielęgniarki. Jej ciężką pracę traktuje jako element procesu diagnostyczno-terapeutycznego.
Jednak poprzez silny lobbing polityczny i działania ulicznych bojówek siostry zaburzają i tak już mętny obraz polskiej służby zdrowia. Zapominają o tym, że to właśnie lekarz rodzinny sprawuje kompleksową opiekę nad pacjentem i kieruje procesem leczenia, natomiast pielęgniarka pełni zaszczytną rolę w jednym z elementów tego procesu – wykonuje zabiegi zlecane przez lekarza, zajmuje się pielęgnacją pacjentów, profilaktyką i oświatą zdrowotną – oczywiście pod kuratelą doktora.
Wmawianie ubezpieczonym, że pielęgniarka jest samodzielnym świadczeniodawcą, którego należy sobie wybrać spośród wielu – to nieporozumienie.
Zastanawiam się, dlaczego tak szalone pomysły nie pojawiają się w leczeniu szpitalnym. Wyobraźmy sobie bowiem, że ordynator oddziału musi wydawać polecenia tylu pielęgniarkom, ilu ma pacjentów, ponieważ każdy chory wybierze sobie inną. Siostry mają samodzielny kontrakt i ze swoich zadań rozliczają się tylko przed NFZ, a lekarz prowadzący chorego to tylko osoba ograniczająca ich swobodę zawodową.
Lekarz rodzinny świadczący kompleksowe usługi ma zapewnić pacjentowi również opiekę pielęgniarską i aby była ona dobra, musi mieć stałą kontrolę nad jej funkcjonowaniem. Nie wolno zapominać, że za błąd pielęgniarski i związane z nim powikłania odpowiedzialność ponosi lekarz. Tymczasem siostra na samodzielnym kontrakcie, jeśli nie wypełni zaleceń lekarza tłumaczy się tylko przed płatnikiem. Lekarz nie może zrezygnować z jej usług nawet gdyby nagminnie zaniedbywała zlecane jej czynności. To całkowite okaleczenie kompleksowości w podstawowej opiece zdrowotnej. Trudno zresztą wyobrazić sobie nadzór sprawowany przez jednego lekarza nad wszystkimi pielęgniarkami, które wybrali jego pacjenci.
Nzozy pielęgniarskie to sztuczny i wymuszony na ustawodawcy twór naszego systemu, który niestety pożera dużą część skąpych środków NFZ. To wykrzywienie w ustawie zdrowotnej wymaga szybkiego naprostowania.
Jedynym rozwiązaniem, które zaspokoiłoby ambicje niektórych sióstr o samodzielności ich zawodu, byłoby finansowanie usług nzozów pielęgniarskich przez lekarza za wykonaną usługę. System kapitacyjny w tym wypadku jest marnotrawieniem środków.
Sądzę, ze płatnik powinien ustalić właściwe miejsce pielęgniarki w zespole lekarsko-pielęgniarskim i zlikwidować anomalie, które zrodziły się w ostatnich latach. Oczywiste jest bowiem to, że pielęgniarki nawet z dyplomem uczelni medycznej nie będą leczyć.
Robert Sapa
|
|